Ciekawe jest to, że kilka dni temu czytaliśmy fragment, w którym Abraham wykłóca się z Bogiem o ocalenie Sodomy i Gomory. Dziś czytamy fragment, gdzie bez zająknięcia idzie na górę Moria, by ofiarować swojego syna. Jest posłuszny Bogu.
Abraham otrzymał Izaaka, kiedy był już bardzo stary. Syn musiał być dla ojca „całym światem”. To, w co Bóg wplątuje Abrahama, nie jest potrzebne przecież Bogu. Izaak i tak należy do Boga; ale potrzebne jest Abrahamowi. I to chyba jest jedyny logiczny klucz do tej sceny. Pewnie dziś czytamy ten tekst przez pryzmat naszej europejskiej cywilizacji, całkowicie innego myślenia niż Abrahamowe. Syn, dziecko przez tamtych ludzi było traktowane jako własność. Ojciec ze swoim dzieckiem mógł zrobić wszystko.
Dwie rzeczy tu widzę. Pierwsza jest taka, że Bóg uczy Abrahama, a za nim nas wszystkich, wolności do i od osób. Kiedy Anioł zwraca się do Abrahama: „Nie podnoś ręki na chłopca”, tym samym pokazuje wyraźnie, że Izaak nie jest jego własnością, nie jest koźlęciem, które może zabić, dysponować nim jak chce. Dla nas to oczywiste w wymiarze fizycznym. Jednak poprzez nasze relacje bardzo ze sobą innych wiążemy, czynimy z nich naszą własność. Odbieramy im życie i składamy na ołtarzu naszych potrzeb, wizji i planów. Oburzamy się na brutalność Boga i Abrahama z tej sceny, a sami składamy innych na takim czy innym ołtarzu naszego życia. Rozwody, zdrady, obmowy, osądzanie, wykorzystywanie innych (seksualnie, finansowo, psychicznie itp.). Izaak jest wolnym człowiekiem. A Abraham nie może już o nim myśleć „moja własność”. Jak zauważa bp Ryś, to co nam wydaje się w tej scenie brutalnym obliczem Boga, w rzeczywistości jest okazaniem Jego Miłosierdzia. Bóg w tej „próbie” uwalnia Abrahama od myślenia o sobie jako bogu, który panuje nad Izaakiem. Uwalnia też Izaaka od swojego ojca, dając mu możliwość prawdziwego, niezależnego życia.
Druga kwestia to bojaźń Boga. Już kiedyś o tym pisałem, dziś troszkę inaczej. Abraham posłuszny Bogu, zapewne niewiele z tego rozumiejąc, bierze syna i idzie na wskazane miejsce. Jest posłuszny Bogu. I to pierwsza sprawa. Posłuszeństwo Bogu nie musi być zrozumiałe. To jest pokusa, żeby równać zrozumienie z posłuszeństwem Bogu.
Abraham w tej scenie nie jest przepełniony lękiem. On jest posłuszny. Bojaźń Boga nie jest odczuwaniem lęku, strachu przed Bogiem, jest uświadamianiem sobie, ciągle na nowo, kim jestem w relacji do Boga. Nie mam się Boga bać, mam próbować rozumieć, Kim jest On, kim jestem ja. Z tego rodzi się posłuszeństwo, dawanie „posłuchu Bogu”. Słuchając Boga, uczę się wierzyć w Niego i Jemu. Tak naprawdę bojaźń Boża to nic innego, jak wiara w Boga i Bogu.
Myśląc o współczesnym kontekście, można postawić zarzut, że Bóg tak naprawdę tylko poniża Abrahama i nas, bo przecież On jest większy. Jednak to jest myślenie podszyte diabelskim lękiem. Doświadczenie pokazuje, że ludzie, którzy zaczynają tym naprawdę żyć, odzyskują wolność. Prawda o tym, że Bóg jest większy ode mnie, jest uwalniająca, w końcu jest Ktoś, kto daje mi dobry dystans do siebie i świata. Jest swoistym Arbitrem.
A Jezus w Ewangelii to potwierdza. „Żebyście wiedzieli, że Syn Człowieczy ma władzę”. To niesamowite, że my też mamy władzę – pozwolić Bogu być Bogiem.
Nasza władza to nasza wolna wola.Był czas w moim życiu kiedy bardzo żałowałam, że BÓG dał mi wolną wolę. Teraz powoli uczę się z niej korzystać tak jak PAN to zaplanował. Małymi kroczkami. Pośród wielu upadków. Mniej i bardziej uświadomionych odejść. Powrotów (radosnych- bo znów coś zrozumiałam). Tęsknię do pełni wolności, której spodziewam się dopiero w DOMU OJCA.
Boze Kochany, poszlam na YT i zamarlam. Czy naprawde w Polsce dzisiaj jest wiele katolikow ktorzy popieraja te tezy ? Trudno mi powiedziec „ten ksiadz” mysle ze wlasciwiej bedzie „ten czlowiek”. Jaceka Międlara mowi „zydzi” zapomina ze to sa „ludzie” To nie „zydzi” gwalcili zagazowanych , to nie ksiadz jes autorem takich teori lecz „ludzie” i „czlowiek” Boze, twoje milosierdzie jest bezgraniczne dla rodzaju ludzkiego.
Chyba nie tutaj ten komentarz powinien być.
Oczywiscie ! To z zapedu 😉 Przepraszam.