Pozory. Do pewnego momentu wszystko jest w porządku. Panny mądre i głupie razem biorą udział w zaślubinach, razem czuwają. Jest dobrze.
Można sobie wszystko ułożyć by było OK. Mieć układy, znajomości, dobrze wyglądać, ładnie się uśmiechać. Małżeństwo, powołanie zakonne, czy kapłańskie idzie do przodu, praca, zdrowie. Jakoś ciągniemy.
Do momentu próby, kiedy okazuje się, że jesteśmy głupimi pannami. Czego zabrakło głupim pannom? Oliwy? Nie. To był już skutek. Wcześniej zabrakło im mądrości. Nie przeglądnęły stanu swoich lamp. Żyły według zasady: jakoś to będzie, może się uda. Kupiły kłamstwo, które my też kupujemy. Kłamstwo, które mówi: nie musisz nic robić, nie musisz pamiętać. One tylko zapomniały o tym, że oliwa się wyczerpuje. My tylko zapominamy. To taka drobnostka. Zapominamy o dobru, które jest naszym udziałem, o chwale, którą jesteśmy obdarzeni, o naszym pochodzeniu i przeznaczeniu, jakim jest sam Bóg. O naszym dziecięctwie. Kiedy zapominamy o tym, na co dzień nic się nie dzieje, nasze lampy świecą, jednak w momentach kryzysowych, momentach próby, okazuje się, że całe dni, miesiące, lata nie pamiętania, ignorowania siebie samego i tego o czym wspomniałem, sprawia, że okazujemy się głupimi panienkami, którym zabrakło głupiej oliwy.
Mądrość. Zdarza się, że mylimy mądrość i wiedzę. Podobnie bywa w naszej relacji z Bogiem. Można dużo wiedzieć. Można znać przepisy, biblię, modlitwy i można się z Bogiem rozminąć. Rozmijamy się z Nim w naszej codzienności. Zawsze wtedy, kiedy próbujemy się religijnie, moralnie wytrenować, mówiąc: nie wolno mi się złościć, nie wolno mieć tzw. negatywnych uczuć, nie wolno mi pomyśleć o seksie, nie wolno mi jeść w piątek mięsa, muszę pomodlić się rano i wieczorem. Taki sposób życia, nie jest mądrością, jest paleniem lampki do końca, aż olej się wyczerpie. Ewangelia nazywa takich ludzi głupimi.
Mądry to ten, co sprawdza stan oliwy. A więc pyta się dlaczego takie, a nie inne uczucia się we mnie budzą, co mogę z nimi konstruktywnie zrobić? Pyta się, dlaczego mam w piątek pościć, modlić się? Nie by kontestować, ale by rozumieć, by właśnie być mądrym. Owa mądrość to nie jest kwestia większej ilości faktów, ale Życia i pragnień. Fakty i wiedza bardzo często zabijają w nas Życie, bo są skalkulowane na osiągnięcie przewidywalnego sposobu życia. Wiedza, prawo i przepisy, to wszystko bez mądrości, może stać się niewolnictwem, a nie Życiem, które obiecuje nam Jezus.
Pozwólmy Bogu mieć frajdę z relacji z nami. Jestem przekonany, że ma ją większą, wtedy, kiedy myślimy, kiedy mamy swoje zdanie, a nie wtedy kiedy jesteśmy religijnymi robotami. Mądrość znajdą tylko ci, którzy jej szukają. Trzeba sobie zadać trud. Można czasem mieć wrażenie, że nasze chrześcijaństwo nas uśpiło, albo raczej sposób przeżywania tego chrześcijaństwa. Mało w nas dynamizmu. Raczej sporo odtwarzania rytuałów.
Mądrość to wolność, również przed Bogiem. Mądrość to ryzyko, również przed Bogiem. Ta historia z pannami, jasno pokazuje, że Jezusowi chodzi o inwencję, twórcze myślenie. On wyraźnie pokazuje, że nie można całe życie przesiedzieć z jednym zapasem oliwy. Jezusowe czuwajcie, to nic innego, jak weźcie się do roboty.
Jak? Małe rzeczy. Weźmy pierwszą, lepszą sprawę, która cię drażni. I tym się zajmij. Nie chodzi o to by powiedzieć czy to jest dobre, czy złe. I już. Podejdźmy do sprawy twórczo i mądrze. Skąd to się we mnie bierze, co realnie z tym mogę zrobić? Nie tylko się złościć i osądzać. Może to są jakieś stare sprawy do omówienia z kimś, może jakieś stare sprawy z przeszłości, od których ciągle uciekam?
To wzięcie się do roboty to nic innego, jak systematyczne nalewanie oliwy. Może nim być codzienna modlitwa, częstsza spowiedź, pełne uczestnictwo w Eucharystii. Uzupełnianie oliwy na bieżąco jest zajęciem często nużącym, jego skuteczność widać dopiero w momentach kryzysowych, kiedy wszystko ciemnieje, a moja lampa świeci.
My nie uczymy się, jak lepiej przeżyć swoje życie, co zrobić by się lepiej czuć. My się uczymy, jak lepiej, efektywniej czekać na Pana Młodego. Jezus jest naszym celem. Ostatecznym momentem granicznym będzie nasza śmierć, która przyjdzie w momencie najmniej oczekiwanym. Dla głupiego to będzie źródło strachu i napięcia. Dla mądrego ekscytująca motywacja do życia. Co wybierasz?
Ps. Pomyliłem Ewangelie. Ten komentarz jest do Ewangelii o Pięciu Mądrych i Pięciu Głupich Pannach. [KLIK]
Mimo strachu i lęku chce wybrać motywację do życia. Dziękuję
… ” Żyły według zasady: jakoś to będzie, może się uda. Kupiły kłamstwo, które my też kupujemy. Kłamstwo, które mówi: nie musisz nic robić, nie musisz pamiętać. One tylko zapomniały o tym, że oliwa się wyczerpuje. My tylko zapominamy. To taka drobnostka. ” …
… tak mi przyszło na myśl, a gdybyśmy tak w miejsce wyrazu -oliwa- wstawili wyraz -pokora- …
… wyszło by nam pewnie również, że o pamiętać o owej -oliwie- jest bardzo trudno … i w zasadzie nie da się o niej pamiętać, gdy pamięć owa będzie szła w parze z myślą o pewnego rodzaju, albo nawet konkretnej zasłudze, bo wówczas to nasze -ja zasługujące- będzie na pierwszym miejscu, a to już jest przeciwieństwo pokory … tu już zaczyna się pycha …
… pokora więc musi niejako ”być we krwi” chyba nawet nie wypracowana /bo wtedy też pewnie mogłaby oczekiwać jakiejś konkretnej zapłaty/ …
Pokora to chyba gotowość nie jakaś tam, ale absolutna gotowość, a owa gotowość daje tę mądrość, która w jakiś naturalny sposób nie pozwala zapominać o ”wypalającej się przecież oliwie” …
… no i … nie sposób podzielić się pokorą …
… miłością i owszem, tą która niejako w pokorze zakwita i z niej owocuje, ale samą pokorą chyba nie, bo jest ona myślę integralną częścią konkretnej niepowtarzalnej -osoby- …
… pokora jest bowiem ową prostotą ducha do której już ”należy” Królestwo Niebieskie, albo raczej do którego to Królestwa ta prostota ducha już należy …
„Pozwólmy Bogu mieć frajdę z relacji z nami. Jestem przekonany, że ma ją większą, wtedy, kiedy myślimy, kiedy mamy swoje zdanie, a nie wtedy kiedy jesteśmy religijnymi robotami…” Porzuciwszy bycie religijnym robotem, zaczęłam myśleć i mieć własne zdanie. Doprowadziło mnie to tam, gdzie Boga, w rozumieniu chrześcijańskim,nie ma, a Kościół jest jedynie instytucją, utrzymującą się na powierzchni nie dzięki Bogu, tylko dzięki stuleciom odwodzenia ludzi od samodzielnego myślenia właśnie.
Test, a z nim konsekwecja. Zależy w jakim „punkcie” jestem, odnajduję wolność albo zniewolenie. Doswiadczam tylko tego, że prawda jest trwała. Życzę Tobie, żeby ktoś dzisiaj bardzo mocno Cię przytulił.
Prawda jest trwała. Ale nie interpretacje prawdy. A każda religia lub jej odrzucenie to jedynie interpretacja. Bóg prawdziwy nie testuje, bo jest pewny swego dzieła, nie musi mówić „sprawdzam” jak ludzie, którzy wciąż domagają się potwierdzenia czyichś i własnych poglądów i wyborów. Wierzę Bogu, któremu większą „frajdę” sprawi w pełni wolny wybór, nawet zły, niż dobry zrobiony pod dyktando czegokolwiek poza naszą wolną wolą. Czyli chyba w sumie Tobie i mnie chodzi o to samo, tylko inaczej 😉
Nie chodzi mi o to, że Bóg nas testuje, to ja testuje Boga. Mój wybór może być zły lub dobry, za każdym razem z czymś się zmierzę. Pojawia się pytanie: czy podejmując jakąkolwiek decyzje jestem człowiekiem wolnym czy zniewolonym. Kościół…to czego doświadczam to wspólnota. Gdybym była idealna nie musiałabym się uczyć i wzrastać, ale nie jestem i dziękuję za to. Niedociągnięcia sprawiają, że są dookoła ludzie, ale to oni ciągle dają… nie ma to jak towarzystwo. Kościół…jest taki jak my sami, oczekujemy, że nie będzie instytucją? Sami go budujemy, a sami traktujemy innych przedmiotowo, stawiamy wymagania innym stosownie do naszych oczekiwań. Właśnie chyba o to mi chodzi, że w kościele uczę się dzisiaj relacji z Bogiem. Nie muszę niczego udowadniać, nikogo do niczego przekonywać. Doswiadczam. Szukamy idealnych rozwiazan jakby to była jedyna recepta na życie, zajmuje nam to strasznie dużo czasu. Tak naprawdę nikt nikogo do niczego nie zmusza. To decyzja każdego z nas czy wejdzie do kościoła czy z niego zrezygnuje. Tylko zadaje sobie pytanie, czy my szukamy w kościele najlepszej wersji siebie czy Boga? Tak, Bóg jest dobry, tylko czy my chcemy szukać tego dobra w drugim człowieku? Skupiamy się na tym ile kościół zarabia? Chyba zaczynam zazdrościć, że jeszcze tyle nie zarabiam.
A te Panny rozsądne i głupie…to trochę tak jak pytanie o dzielenie się „rodzajem” relacji z Bogiem. Zupełnie jakby ktoś dziś podszedl do Ciebie, powiedział, że widział Ciebie i Twojego przyjaciela i zapytał czy podzielisz się tą relacją, którą z nim tworzysz. A ty jak ta mądra odpowiadasz, że sorry, ale lepiej jak sam wrócisz do swoich znajomych i sam spróbujesz zbudować na własnych doświadczeniach taki rodzaj relacji.
To do mnie trafia.
PANIE, w Swoim wielkim miłosierdziu dotknij naszych serc Swoją Prawdą. TY jeden wiesz…
Bardzo ciekawe komentarze, chętnie bym je zobaczył w formie książkowej, naprawdę.
Proszę: http://e.wydawnictwowam.pl/tyt,76687,Bog-jest-dobry.htm
🙂
Spotykając się tak naprawdę, w szczerości serca, bez udawania z Jezusem Bogiem, staję się mądrzejsza, bardziej świadoma siebie, tego co się dzieje we mnie i obok mnie. Potrafię nazwać i to co dobre i to co mniej dobre i nie dać się „zwariować”. Potrafię być od tego wolna by móc wzrastać w tym co dobre.Chce wzrastać nieustannie. To się staje z Jego łaski i mojej wolnej woli.
Ja dostrzegam nieprawdę w mowie roztropnych (mądrych) panien: „- Mogłoby i nam, i wam nie wystarczyć. Idźcie raczej do sprzedających i kupcie sobie!”
W czasie nadejścia królestwa niebieskiego, nieroztropny niech czeka ze swoją gasnącą lampą, na przyjście Pana. Tylko razem z Jezusem Chrystusem, roztropni i nieroztropni mogą wejść na ucztę do niebiańskiej rzeczywistości.
Panie Jezu, pomóż nam w skupieniu się na rzeczach niebiańskich, nie na ziemskich zapasach. Amen.
A może to chodzi o coś wiecej niż o to czy Jezus zbawi roztropnych i nieroztropnych? Zbawieni będziemy może indywidualnie, nie gromadą. „Roztropna” nie jest w stanie odciąć kawałka swojego zbawienia i oddać „Nieroztropnej”. Jeśli ktoś się odwrócił od Łaski to nikt za niego nie nadrobi. Nie twierdzę, że wiem. Dywaguje sobie tylko. Pozdrawiam
Jeśli nikt nie nadrobi czyjegoś odwrócenia się od łaski, to tym bardziej w chwili nadejścia Królestwa nikt nie odbierze roztropnym już tego, co zgromadziły. A one zachowały się tak, jakby dzieląc się mogły znaleźć się w sytuacji „zamkniętych przed nosem drzwi”. Jak to się ma do idei pomnażania tego, co mamy, poprzez dzielenie się tym, co mamy? Też tylko dywaguję, po prostu nie przekonuje mnie ich odpowiedź 🙂
Tak zrozumiałem przypowieść:
– W czasie ostatecznym, nie szukaj już oliwy, ponieważ
1) nie możesz wziąć jej od innych „roztropnych” i
2) nie zdążysz jej kupić przed przyjściem Pana.
„Roztropne” są OK, ale nie szukaj u nich pomocy i porady. W królestwie niebieskim jest mądrość boża.
To ja jestem tą lampą z dzisiejszej Ewangelii. I to ode mnie zależy, czy będzie w niej oliwa (życie z Jezusem), czy też będzie jej brakować.
Oliwa była w S.T. znakiem namaszczenia i przeznaczenia do ważnej roli-powołania.Mądre zatem jest życie wg namaszczenia na chrzcie św.Ono wyznacza powołanie i drogę wg Wiary.Wyznacza drogę mądrości której kresem są Gody Baranka.
Pytanie do o. Grzegorza: czy rozeznanie, o którym ojciec mówił w kontekście św. Ignacego, jest tożsame z mądrością, o której ojciec pisze w dzisiejszym komentarzu? Jak myślałem o tym, czego pannom głupim może brakować, aby być gotowymi na przyjście pana młodego, to właśnie rozeznania co robić aby tę gotowość utrzymać. Przekładając to na nasze życie – powinniśmy być gotowi na śmierć w sensie bycia w stanie łaski. I powinniśmy umieć rozeznać czego nam ewentualnie brakuje żeby w stanie łaski być i to od razu naprawić.
Pozdrawiam